poniedziałek, 16 listopada 2015

Ignatek, Nusia i wilki + KONKURS

Lubimy książki, a nietypowe szczególnie. Dziś dwie z nich, a połączenie ich w jednym poście nie jest przypadkowe.





***

Nusia i wilki

Nusię poznałam kilka lat temu, kiedy to przestworza wyobraźni przemierzałam z moim 2-letnim podopiecznym. Od tamtego spotkania żyłam w przekonaniu, że Nusia kiedyś zamieszka także u mnie. Takich książek się nie zapomina! Nie dość, że mój maluch był nią zachwycony to do tego ja, czytając mu, bawiłam się świetnie. Wśród stert dziwadeł wydawniczych, które nudzą się już w połowie, zniechęcają językiem lub treścią, "Nusia i wilki" zasługuje na uwagę. Ale co ja tu będę nawijać. Popatrzcie.

Po pierwsze: język. Przystępny i zrozumiały, taki język dziecka bym powiedziała. Ale nie infantylny. Raczej kumplowski, pełen otwartości, taki że bohaterów traktuje się jak znajomych z podwórka.







Po drugie: wilki. Są to postaci wielce groteskowe i trochę głupiutkie. Ja się z nich uśmiałam przednio. Ale dzięki temu dla dziecka przestają być groźne i złe, a stają się sympatyczne. No może trochę nierozgarnięte i leniwe, ale nadal sympatyczne.



Na początku sprawiają wrażenie groźnych, zgrzytają zębami i wyganiają Nusię ze swojego lasu ...



... ale ona - jak na dziecko przystało - nic sobie z tego nie robi, oświadcza, że jest dziecko, które zgubiło swoje przedszkole i jakby nigdy nic zaczyna się z nimi bawić. Wilki nie ogarniają tej niezapowiedzianej wizyty, ale robią wszystko, co dziewczynka każe. Rozłożyła mnie zabawa w 'wilka i gąski'. Ja będę wilkiem, a wy gąskami - oznajmiła, a żaden się nie zająknął, że to ciut obciachowe udawać drób, kiedy dostępna jest też rola wilka, czyli coś bardziej z ich branży. Tak czy inaczej wilki nie łapią tej zabawy i przewracają się tylko na ziemię i przestają się ruszać.




Po trzecie: ilustracje. Dopełniają dzieła i doskonale oddają nastrój opowieści.





O porządnym układaniu się w rzędach podczas zabawy w doktora, grzecznym odbekiwaniu po zjedzeniu zupy z błota oraz posłusznym skorzystaniu z drzew do siusiania przed snem tylko wspomnę. Na zachętę :)

A jak w ogóle Nusia trafiła do lasu, jak skończyła się przygoda z wilkami i jak im się udało zejść z czubków choinek? To już musicie doczytać sami.


"Nusia i wilki", Pija Lindenbaum, wyd. Zakamarki, oprawa twarda.




***

Ignatek szuka przyjaciela

Ignatek urzekł mnie już na wstępie swoim tytułem. Czy wyobrażacie sobie lepsze imię dla kościotrupa niż zlepek formy rzeczywistego imienia [Ignacy] i skojarzenia ze szkieletem [kośćmi - gnatami]? Ja nie. Autor mistrz!



Kiedy wydawnictwo Nasza księgarnia pierwszy raz wspomniało o Ignatku, zupełnie nie potrafiłam sobie wyobrazić historii o przyjaźni, którą mógłby przeżyć szkielet. Zastanowiło mnie także czy uczynienie tak osobliwej postaci bohaterem książki dla dzieci nie jest zbyt odważne. Intrygował mnie również podtekst, jaki mogłaby nieść ze sobą taka opowieść. Nie zdradzę Wam wszystkiego, ale napiszę, że książka mnie nie zawiodła. Nie jest trudna dla małego czytelnika, za to w bardzo oryginalny sposób traktuje temat przyjaźni. Nie ma w niej mowy o strachu, o śmierci czy wydumanych losach biednego kościotrupa, który kiedyś był dzieckiem. Nie. Jest o przyjaźni, która w dodatku zaczęła się od ... zęba.


Ignatek, mały kościotrup, który granice śmierci zdawał się już kiedyś przekroczyć - zamarł. Genialne!


Nasz bohater opowiada o tym, jak według dziewczynki wyglądałaby przyjaźń. Znów spotykamy się z prostotą dziecięcych myśli i słów. W taki właśnie sposób usnuta jest cała opowieść. 

W tym miejscu zostawiam treść i dodam tylko, że książka służy nie tylko do czytania, ale też do oglądania. Mamy w niej aż cztery rozkładówki i piękne ilustracje, które prowadząc małych czytelników przez odmienne światy bohaterów, otwierają im furtkę do własnych interpretacji i fantazji. 










"Ignatek szuka przyjaciela", Paweł Pawlak, wyd. Nasza Księgarnia, oprawa twarda.



***

Dlaczego zdecydowałam się zestawić te dwie pozycje razem? Bo mają wspólne mianowniki.

Obie historie prezentują obrazy dwóch różnych światów. Tego codziennego, kolorowego, dobrze znanego oraz tego niezwykłego, po drugiej stronie, ciemnego i tajemniczego. 

Choć żadna z opowieści nie podejmuje tematu strachu to mimo wszystko delikatnie go dotyka. Właściwie to pytanie o strach rodzi się w głowach nas - dorosłych: dlaczego żadna z dziewczynek nie boi się wilków czy też szkieletu? Przecież to jedne z czołowych dziecięcych straszydeł. Są niepoznane, dzikie, nie z naszego świata. Tymczasem okazuje się, że to, co inne wcale nie musi przerażać. Wprost przeciwnie - może być ciekawe, inspirujące i dające radość. Dokładnie tak, jak jest w dziecięcym, beztroskim mikrokosmosie, dopóki my nie wkroczymy do niego z dorosłymi wizjami okrutnego, prawdziwego świata.

Zarówno Nusia, jak i koleżanka Ignatka nawiązały nić przyjaźni z istotami zupełnie od nich różnymi. Bez uprzedzeń i nie zważając na odmienność po prostu się ze sobą dogadali. To wartości, o które niekiedy ciężko w naszym świecie. Łatwo oceniamy, ulegamy strachowi, jesteśmy nad wyraz podejrzliwi wobec odmienności. A dla dzieci to takie proste.



***

Jeśli chcesz wygrać jedną z powyższych książek, weź udziału w naszej zabawie na Facebooku:


8 komentarzy:

  1. My z Nikosiem jesteśmy na początku książkowej edukacji/pasji. Póki co ja wyszukuje a synio po chwili skupienia najchętniej potraktował by książeczkę ząbkami :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze rokuje na przyszłość. Metaforyczne pochłanianie książek zaczyna się od dosłownego ich zjadania ;)
      Nasze pierwsze książeczki rozsypały się w drobny mak, ale to świadczyło tylko o ich używalności. Opłacało się pozwolić dzieciom na obcowanie z książkami [nawet jeśli kończyło się to dla nich destrukcyjnie], bo teraz są naprawdę zapalonymi czytelnikami :)

      Usuń
  2. No i cóż mogę powiedzieć, dzięki Tobie lecę jutro do księgarni, a szczególnie po Nusię i wilki! Tym bardziej, że na mojej tapecie czytelniczej Wilki A. Wajraka, a moja Mała Dziewczynka podkrada mi ją i zafascynowana zdjęciami każe czytać i czytać... poza tym pięknie piszesz... a zdjęcia bardzo smakowite! Pozdrawiam jesienno!
    dorka - podstrychem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie biegnij! Weź udział w naszej zabawie na fejsie :)
      Wilki to majestatyczne istoty, nie dziwię się, że Twoja Dziewczynka się nimi zainteresowała.

      Pozdrawiam i dziękuję!

      Usuń
  3. Książeczki są super. Młoda kiedy zobaczyła Ignatka powiedziała- Mamo ja chcę kościotrupa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I wiesz co? To jest piękne, że dziecko samo z siebie się nie boi. Chce kościotrupa i już :)
      Moja Mery nie potrafi jeszcze wyraźnie mówić niektórych słów i wymawia 'koploplupek' albo 'kośplopupek'. Ale strasznie jej się to podoba ;)

      Usuń
  4. Lubię takie książeczki :) na pewno się za nimi rozejrzę ;)

    OdpowiedzUsuń

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.