Początek każdej pory roku zawsze kojarzy mi się z niepowtarzalnym przełomem, punktem zwrotnym [albo i kilkoma], który wyraźnie mówi mi: the time has come. I tak w przypadku wiosny tych zwiastunów mam dziesięć. Kiedy się pojawiają to już przesądzone i nieodwracalnie: wiosna zaczęła się na dobre. A większość z nich wspominam z nostalgią, bo przypominają mi czasy słodkiego dzieciństwa.
1. Plucha
Przed laty, kiedy jeszcze zimowa pogoda raczyła nas śniegiem, pod koniec zimy biały puch zamieniał się w rozmiękczone zaspy i kałuże. Niby słońce już ładnie dogrzewało, ale nadal trzeba było nosić ciepłe buty, żeby stopy zbyt szybko nie przemokły w drodze do szkoły. Pamiętam te płynące ulicami potoki, rozbryzgiwane przez auta tak, że czasami dostawało się błotem, nawet jeśli szło się daleko od punktu chlapiącego. I słońce, rozpuszczające śniegi i odbijające się w roztopach. Denerwująca była ta plucha, ale wspominam z rozrzewnieniem. To se ne wrati.
2. Przedwiośnie
Doskonale pamiętam jak mama mówiła: "zimne 15 stopni", "zdradliwa pogoda", "chłodne powietrze". Oznaczało to, że słońce już grzało, ale nie można było zrzucić zimowych warstw, bo groziło to przeziębieniem. O zdjęciu czapki nie było mowy. Podobno ziemia była zimna, a powietrze nadal mroźne i nieprzyjemne. Takie powolne przejście między porami roku przez pomost przedwiośnia, który w dzisiejszych czasach już został spalony efektem globalnego ocieplenia.
3. Spacerujące dzieciaki
Kiedy tylko słońce zaczyna mocniej przypiekać, przedszkolanki budzą się ze snu zimowego. Swoją drogą szkoda, że dzieciaczki zimują w p-kolach niczym misie w gawrach, ale najwidoczniej taki mamy klimat. W każdym razie, kiedy ptaszyny już świergotają maluchy wychodzą zaczerpnąć świeżego powietrza. I ten hałas ich dziecięcych rozmów, który słychać zanim jeszcze się zobaczy gromadkę idącą z panią za rączkę jest jednym z moich synonimów wiosny. Czasami spotykają się dwie, albo i trzy grupy i ten gwar jest taki głośny aż miło na sercu. Tak jest co roku, dokładnie tak samo. Bywa, że z mojej werandy tylko słychać śmiechy i pogaduszki, dobiegające z pobliskiego parku. Jako dziecko wieku szkolnego też do niego przychodziłam, spacerując z klasą. Pamiętam jak kiedyś była moda na drewniaki i raz założyłam je do szkoły, a okazało się, że idziemy na wycieczkę i podczas przerwy w parku zasuwałam w nich za piłką :)
4. "Nieznośna lekkość butów"
Kiedy już nadchodził TEN moment i można było zamienić ciężką zimową odzież na wiosenną, ulga była orgazmiczna. Cienkie podeszwy, leciutka kurtka, zero gryzących swetrów i dociążenia na głowie sprawiało, że mogłam fruwać i tańczyć. Zapędy to tańca w czasie drogi zostały mi do dzisiaj.
5. Deszcz
Pierwszy wiosenny deszcz, który oznajmiał, że śnieg już nie wróci. I ten niepowtarzalny zapach!
6. Ptaszyna
Jest taki gwiżdżący ptak, który zawsze od najwcześniejszej wiosny towarzyszył mi przy porannych pobudkach. Bywało nawet tak, że zamiast wstawać leżałam sobie w łóżku i słuchałam jego solówki. Nadal go słyszę, każdego roku, zanim jeszcze cała pierzasta ferajna zleci się z ciepłych krajów. Niestety moja wiedza ornitologiczna dotycząca ptasich odgłosów ogranicza się do gołębi, dzięciołów i Kosogłosa, tak że niestety nie powiem Wam czyj to gwizd. Ale jest jednym z najważniejszych wiosennych zwiastunów.
7. Ogórki
Po zimowym odwyku nic tak nie dodaje energii jak zdrowy talerz soczystych warzyw. Dlatego nowalijki to moje najważniejsze wiosenne jedzenie. Oczywiście najlepsze to te z własnego przydomowego ogródka! Ale nic tak intensywnie nie pachnie jak świeże ogórki. I to jest ten syndrom, który przyprawia mnie o dreszcze i pewność, że zaczyna się półrocze optymizmu.
8. Fiołki i cytrynowy motyl
Nie przebiśniegi i nie krokusy, ale właśnie fiołki są dla mnie pierwszym wizerunkiem wiosennej przyrody. I nie biedronki, nie komary ani nawet nie czerwono-czarne kopulujące robale, tylko żółty motyl jest pierwszym owadzim przedstawicielem wiosny. Pamiętam jak w dzieciństwie zbierałam fiołki podczas spacerów z dziadkiem i pamiętam tę radość na widok przelatującego "cytrynka". Teraz to wszystko przeżywam od nowa razem z dziećmi. Wzrusz milion.
9. Rolki
Nie ma dymu bez ognia, nie ma wiosny bez rolek! Kiedy tylko pogoda przestaje grozić przemrożeniem kończyn to znak, że już czas na rolkowy relaks. I na zwykłą, bezcelową rundkę po mieście i po chleb do piekarni. Kocham!
10. Biały Sandomierz
Cały Sandomierz kwitnie i pachnie na potęgę! Jeśli ktoś chce odwiedzić "Mały Rzym" to wczesna wiosna jest czasem idealnym. Takiego efektu białych, różowych i żółtych drzew i krzewów nie ma chyba nigdzie. Esencja wiosny, którą najlepiej jest się delektować podczas przejażdżek rowerowych.
Mogłabym tak jeszcze wyliczać, bo co roku przychodzą nowe symptomy, np. związane z M&M, ale te, o których pisałam utarły się już w mojej świadomości przez lata.
A Wam z czym kojarzy się wiosna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.