środa, 14 lutego 2018

Płacz przy mnie



Mery siedzi na blacie, ja stoję obok i coś gotuję. Wtem moja 4,5-latka wyciąga rączki, wtula się we mnie i mówi:
- przytul mnie, a ja będę tak sobie przy tobie płakać.
Rozczulam się, ale o nic nie pytam. Przytulam ją i tak sobie stoimy przez chwilę. Nie płacze.

Następnego dnia ja płaczę. Podchodzi do mnie Mery, chwyta mnie za szyję, wciska moją głowę w swój sweterek, głaszcze ją i przykłada do niej swój puchaty policzek. Jest ciepła, delikatna, pachnąca i taka ... malutka. To jest taki rodzaj przytulenia, jakiego nawet nie da się opisać. Czuły. Uspokajający. I tak trzymając mnie mówi mi do ucha trzy słowa:
- płacz przy mnie.

W trzech słowach zawarła całą kwintesencję miłości: cierpliwość, zrozumienie, wsparcie, czułość. Dokładnie tego mi było trzeba.

Dokładnie tego czasami potrzeba każdemu człowiekowi. Czemu tak często odbiera się to dzieciom, zabraniając im płakać, uspokajając na siłę, szantażując, że jeśli nie przestanie to ..., wywracając oczami na widok ich kolejnych łez? Kiedy płakałam to nie potrzebowałam słyszeć "przestań płakać", "przecież nic się nie stało", "uspokój się, nie ma o co" i dzieci też tego nie potrzebują. Dlatego czuję ogromną ulgę, że nigdy takich słów nie skierowałam do moich córek. Dzięki temu one teraz wiedzą, że można płakać, czasami nawet trzeba i najlepszą reakcją na widok czyichś łez są trzy proste słowa: "płacz przy mnie".

Łzy są niedoceniane, a to przecież doskonałe narzędzie na uwolnienie się od smutków, blokad wewnętrznych, trudnych uczuć. Przez łzy wypływa z nas niemoc, frustracja, żal, tęsknota. Przecież tego własnie chcemy - żeby te uwierające uczucia od nas odeszły, przestały męczyć. Szukamy środków, sposobów, cudów, a najczęściej wystarczy wypłakać się w czyjeś ramię. Czasami to dopiero początek, bo potrzeba jeszcze rozmowy i pocieszenia, ale nie ma lepszego punktu wyjścia niż łzy.

Dlaczego dzieciom tak często odbiera się możliwość wyrzucenia z siebie tych wszystkich emocji? 

A później gorączkowo szuka się sposobów dogadania się z dziećmi, zrozumienia ich. Próbuje się im wszczepiać sztuczny implant empatii, wrażliwości, dobroduszności. Oczekuje się szczerości i zaradności. I czasami nie wiadomo jak to osiągnąć. A można przecież je tego wszystkiego nauczyć, choćby trzema prostymi słowami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.