Piątek.
Ranek obudził mnie widokiem skąpanego w słońcu ogrodu. Powiew ciepłego wiatru przywodził na myśl beztroskie dzieciństwo, najpiękniejsze wakacyjne piosenki i zwiewne letnie sukienki w grochy. Wstałam z łóżka ostrożnie, żeby nie obudzić dzieci. Przyjemnie tak przed wyjściem na poligon dnia posnuć się jeszcze leniwie po domu, odsłonić rolety, wpuszczając do środka złoty kawałek nieba, skorzystać z kruchej ciszy poranka. Usiadłam do komputera, żeby choć chwilę popracować. Przy okazji jak zawsze rzut okiem na fejsa, foty pięknych koleżanek, których aż grzech nie polajkować i jeszcze szybki zwiad co tam na FP. Oraz wieści ze świata. A tam ... zamach w Nicei. Druzgocąca liczba ofiar i rannych. Znów!