piątek, 7 kwietnia 2017

Zdarte buty



Z nas byli tacy weseli marzyciele. Wynajmowaliśmy mieszkanie we Wrocławiu, a zapuszczenie korzeni we własnym domku na peryferiach mieściło się w naszych planach dopiero za jakieś 10-15 lat. Do tego czasu chcieliśmy zmieniać kod pocztowy przynajmniej kilka razy, a następne po Wrocławiu miało być Lazurowe Wybrzeże. Wyobraźnia podsuwała mi egzotyczne myśli o ciepłych plażach i przejrzystych wodach, wśród których mieliśmy wychowywać nasze wymarzone potomstwo. Amelka miała być szczęśliwym dzieckiem wiecznie uśmiechniętych rodziców. Rodzina pozbawiona klątwy problemów, nieskalana kłótnią. Imaginowałam też sobie odwiedziny w naszych domach rodzinnych. Mela w tych wyobrażeniach jawiła mi się jako urocza malutka panienka w śnieżnobiałych rajtuzkach, płaszczyku w pepitkę, błyszczących balerinkach i czerwonym bereciku z antenką. Mini arystokratka. Urocza Franzuzeczka. Bystra, cwana, o nienagannych manierach, grzeczna i czyściutka. Chluba dla rodziców, duma dla dziadków.

Ciekawe jak wyglądałoby nasze życie, gdyby te absurdalne wizje stały się rzeczywistością.



Pewnie po latach moja głowa byłaby pełna wspomnień o idealnych outfits of the day i próbach nieuzasadnionego odarcia własnego dziecka z dzieciństwa. Na starość tonęłabym w stertach nudnych zdjęć, przedstawiających dziewczynkę, wkomponowaną w sztywne ramy misternie zaprojektowanych póz i z przylepionym do twarzy uśmiechem - identycznym na każdej fotografii. A jedyną oznaką zdradzającą sztuczność tych obrazków i rzeczywisty temperament modelki byłyby eleganckie pantofelki z czupurnie pozdzieranymi czubkami.



Bo szczęśliwe dzieciństwo jest utkane z błota, wiatru we włosach i zdartych bucików. To taki symbol energii, spontaniczności i zabawy, jaką tylko dzieci potrafią się cieszyć. Można próbować wbijać dzieci w schematy, przerysowywać je przez kalki własnych ideałów, ale one i tak znajdą sposób, aby pójść własną, wymalowaną przez siebie ścieżką. Można maskować żywiołowość dzieci, zakładają im wciąż nowe, śliczne buciki, ale one i tak znajdą sposób, aby je zedrzeć.



Dzieci muszą czuć lekkość ramion, bo za chwilę przyjdą dorośli, którzy na te ramiona zaczną nakładać coraz cięższe pokłady obowiązków. Muszą szybować nad ziemią ze swoją nieokiełznaną wyobraźnią i radością, bo za chwilę życie brutalnie ściągnie je na ziemię i nakaże mocno po niej stąpać. Muszą się przewracać brudzić, i niszczyć buty, bo za chwilę będą musiały poruszać się z gracją, mieć wyglancowany obuw i nieskazitelny mankiet. Więc kiedy te dzieci mają być dziećmi, jeśli nie teraz?



Dlatego nie projektuję moich dzieci. Nie zakładam im w myślach nonsensownych berecików. Nie chcę narzucać im swoich wizji dzieci idealnych, tylko poznaję ich prawdziwe i niepowtarzalne "ja". Lśniące czystością ubrania w stylu skandynawskim zostawiam na specjalne okazje, na wyjątkowe dni i sesje zdjęciowe a na co dzień zakładam im to, czego nie będzie szkoda po eksplozji ferworu dzieciństwa. Macham ręką na zniszczone czy wybrudzone ubrania, kiedy w zamian widzę szczęście na twarzy moich dzieci. Później staram się ratować te zdarte ciuchy, żeby posłużyły przynajmniej na jeszcze dwa razy. I żeby trochę mniej wstydu było, kiedy założą je, wychodząc do ludzi.

A kiedy przychodzą do mnie skruszone, gdy akurat prosiłam "dziś nie wybrudźcie się za bardzo", a one właśnie wybrudziły się mocno i patrzą przepraszająco, ale i z błyskiem tej radości po zabawie, to wtedy zadaję kluczowe pytanie:

"a jak myślicie, kogo bardziej kocham, was czy te buty?"

I wtedy zawsze wiadomo co ma jaką wartość.




***
Miło mi Cię gościć, zapraszam jeszcze do napisania kilku słów komentarza po przeczytaniu tekstu :)

Bo widzisz takie pisanie bez komentarza jest trochę jak wejście do pokoju pełnego znajomych i opowiedzenie im swoich przemyśleń, historii, wątpliwości, przy których każdy kiwa głową, uśmiecha się albo marszczy brwi, ale ... nic nie mówi. Kiedy kończysz każdy odwraca się i wraca do swoich zajęć pozostawiając Twoje słowa bez odpowiedzi. Słabo trochę, nie?
A człowiek - zwierzę stadne z natury, pogadać lubi ;)

Odwiedź mnie na FB Agaffio - Fan Page


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.