wtorek, 18 października 2016

Narzekanie - przywileje wolnych ludzi



A więc mocno ubolewasz, że dzieciństwo twojego dziecka zostanie drastycznie skrócone, jeśli będzie musiało pójść do szkoły w wieku 6 lat. Będzie musiało przez kilka godzin przebywać w grupie rówieśników, dowiadywać się i rozwijać umiejętności oraz samodzielnie pamiętać o drugim śniadaniu. Tym samym czas na beztroską zabawę jego wypasionymi koparkami, gitarkami i domkami dla lalek w stylu skandynawskim skurczy się z 10 godzin do 5. Do tego będziecie musieli wydać pieniądze na akcesoria do szkoły i nowe ciuchy.


A więc wielce narzekasz, że twoje dziecko budziło się w nocy, skutkiem czego przespałaś ją albo w kawałkach, albo w niemożliwej do przetrwania liczbie 5 godzin. Teraz snujesz się po domu, musisz zaparzyć sobie 4 kawy zamiast 2, na obiad zamówić gotowca i jedyne na co masz siłę to oglądanie z maluchem bajek w tv.

A więc soczyście przeklinasz pogodę - że jest wietrzna i deszczowa i czwarty dzień z rzędu musisz przesiedzieć w domu z dziećmi. Do dyspozycji masz tylko karton klocków, szafkę gier i puzzli, regał książeczek oraz stos pluszaków. Kiedy już wszystko przerobicie w ruch pójdą farby i plastelina, a na koniec z odsieczą przybędą garnki, krzesła i przepastna przestrzeń twojej kosmetyczki. I co dalej robić po tych tasiemcowatych czterech dniach?

A więc jesteś wysoce rozczarowana i sfrustrowana, że twój facet nie zauważył nowej fryzury lub dłużej został w pracy. Albo twoja kobieta za długo szykuje się przed wyjściem. Przyjaciółka nie miała czasu na spotkanie, kumpel nie odbiera telefonu, rodzice akurat wyjechali, a dziecko znów przeżywało swój nieszczęsny kryzys źle pokrojonej kanapeczki. Dziecko chce jeździć kolejką zamiast się ubrać, za głośno się bawi i rysuje po meblach.

A więc zadręczasz się tym, co powiedziała ci życzliwa koleżanka: że twoja pociecha bez czekolady będzie miała zmarnowane dzieciństwo. Czy obecność świeżych owoców każdego dnia, gorącego, przynajmniej dwudaniowego obiadu i domowo wypieczonych przekąsek wynagrodzi mu brak tego globalnie uwielbianego smakołyku? I czy jesteś złą matką, skoro sama ową czekoladę zjadasz ze ślinotokiem w ukryciu?


A więc wkurzasz się i przeżywasz to intensywnie i dotkliwie ...

A gdyby waszym dzieciom odcięto dostęp do edukacji? Gdyby nie mogło pójść do szkoły ani w wieku 6 ani 7 ani nawet kilkunastu lat? Gdyby kontaktu z innymi dziećmi trzeba było rozpaczliwie szukać tylko w dni wyjątkowej ciszy i względnego spokoju, a najnowszymi ubraniami, jakie miały byłyby obszarpane spodnie, nie prane od miesiąca, bo marnowanie wody na taki luksus byłoby zbrodnią? A gdyby ich dzieciństwo polegało w głównej mierze na siedzeniu w kącie i strachu przez kolejnym wybuchem? Gdyby od miesięcy nie miały w rękach choćby najmniejszej zabawki?


A gdyby twoim dzieciom odebrano nawet ciebie?

A gdyby każdej nocy sen z powiek spędzało ci widmo rozpadającego się sufitu, które mogłyby rozpruć twoje łóżko? Czy nie marzyłabyś o choćby 5 godzinach spokojnego snu? Czy nie byłabyś wdzięczna, gdyby coś lub ktoś obudziło cię w nocy, dzięki czemu szczątki budynku nie rozprułyby także ciebie?  A gdyby do twojej kuchni zaglądał głód, a dostawa żywności uzależniona była od ludzi, którzy z narażeniem życia ową żywność przywożą? I czy wyobrażasz sobie przeżyć bez kolejnej kawy - bez pierwszej, piątej, bez ... żadnej przez najbliższe tygodnie, lata? W ogóle PRZEŻYĆ? 

Wyobraź sobie, że budzisz się rano, a za oknem znów ciemność od pyłów i duszność. I nie po czterech dniach, a po czterech ... miesiącach. Bez korzystniejszej prognozy. Bez wsparcia edukacyjno rozrywkowych atrakcji. Za to z dzieckiem u boku, którego jedyną zabawką jest gruz ze zrujnowanych ścian jego pokoju. Czy nie marzyłabyś o tym, co właśnie teraz masz na wyciągnięcie ręki?

Mąż. Żona. Przyjaciel. Rodzice. Dziecko. Może warto docenić to, że są. Że nie zostali rozerwani na strzępy przez wybuch bomby tylko dlatego, że wyszli na ulicę w nieodpowiedniej sekundzie. Że nie musisz obejmować ich sinych zwłok z żalem rozdzierającym serce: "skarbie, obudź się, proszę!". Może warto docenić to, że choć nie zawsze można z łatwością na nich liczyć - to przynajmniej są. A choćby i to, że masz na kogo się nadąsać. Bo tak łatwo nam korzystać z przywilejów "cichych dni", frustracji bez powodu i ciągłych narzekań, kiedy wszystkiego i wszystkich mamy pod dostatkiem. Choć przecież nie mamy pewności jak długo.





A może docenisz to, co masz - póki to jest. Dopóki w twoim kraju jeszcze nie ma wojny.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.