piątek, 14 sierpnia 2015

Sposób na niegrzeczne dziecko


Przekomarzanie się, fochy, wszystko na "nie:, upór - każda mama to zna. Zawsze kiedy dziecko nie chce nas słuchać, a powtarzamy coś setny raz, prosimy i nalegamy, doprowadza nas to do szewskiej pasji. Nie wiemy jak prosić, skoro nic nie działa, denerwujemy się, nakazujemy, zakazujemy, karzemy, nagradzamy, straszymy, przekupujemy, nierzadko krzyczymy, niektórzy nawet biją. Poza tą ostatnią anomalią trudno nam się dziwić. Nie dość, że urabiamy się codziennie po łokcie, często nie mamy czasu dla siebie i bywa, że mocno się przekraczamy, to jeszcze nasz ukochany skarb dodatkowo daje nam popalić. I co wtedy?

W naszej naturze leży przekonanie, że dla lepszej efektywności musimy działać ostrzej, dawać do pieca więcej i przekrzykiwać, żeby być usłyszanym. Jednak nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w ten sposób coraz ciaśniej zaciskamy sobie pętlę wokół szyi. Bo co zrobimy, kiedy odpalimy najsilniejszą petardę? Kiedy już damy upust najcięższym emocjom, a one i tak na dłuższą metę nie przyniosą efektu? No własnie: na dłuższą metę. Bo doraźnie czasami te nasze metody niby działają. [Niby - bo to żadne metody wychowawcze, tylko powodowanie strachu]. Ale przecież nie o to nam chodzi. Chcielibyśmy jakoś poskromić jęki, których już nie możemy słuchać, zakończyć bunt na wieki wieków i raz na zawsze zakopać topór wojenny, który aktywizuje się przy każdym jednym sprzątaniu pokoju. Jaki zatem jest sposób na to nasze niegrzeczne [choć - nie zapominajmy - nadal kochane bez reszty] dziecko? Zanim do tego dojdę muszę napisać o najważniejszym: podwalinach całego tego zgiełku. Czyli o tym DLACZEGO właściwie nasze dziecko może się tak zachowywać i DLACZEGO czasami te zachowania rozrastają się do rozmiarów wojen domowych i prowadzą do załamywania rąk.


A zatem DLACZEGO?


Przede wszystkim, kiedy jeszcze nasze dziecię jest małe i dopiero zaczyna ostrzyć pazurki zapominamy, albo nie jesteśmy świadomi tego, że ono:

POTRZEBUJE NAS

MA PRAWO MIEĆ GORSZY DZIEŃ

NIE UMIE PANOWAĆ NAD EMOCJAMI

W każdej z tych sytuacji zachowanie wygląda podobnie i przypomina zagranie z premedytacją: płacz, jęk, tupanie nóżką, niechęć zrobienia czegoś, złość na wszystko. W takich chwilach mamy tendencję do klasyfikowania tego jako NIEGRZECZNE DZIECKO. I zaczyna się. My nie rozumiemy aktualnej potrzeby dziecka, więc grozimy paluchem. Ono z kolei nie rozumie dlaczego go nie rozumiemy i zaczyna go to wkurzać. Nasze działanie nie skutkuje, jego działanie się potęguje, więc coraz ostrzej oponujemy. Ono swoje, my swoje. Gromy lecą na całego. Ale to nie koniec. Taki cykl zaczyna się powtarzać w różnych sytuacjach i zaczyna być normą. Dziecko rośnie, a wraz z nim "niegrzeczność".

Sposób na niegrzeczne dziecko


Na pewno każdy już słyszał o konsekwencji i stawianiu granic. O trikach psychologów i cudotwórczych poradnikach. Ale tak naprawdę to wszystko nie będzie miało żadnej mocy sprawczej bez jednego najważniejszego elementu. Jest o tyle trudno na to wpaść, że emocje zawsze spychają nas w przeciwną stronę. Tymczasem trzeba pójść pod prąd.

Zawsze, ale to zawsze, nawet jeśli nie od razu, poskutkuje:

PRZYTULENIE

SPOKÓJ

UŚMIECH

ROZMOWA

Co więcej, działa to nawet bez magicznej psychologii. Nawet kiedy biją, krzyczą, zaprzeczają same sobie to mówię im wtedy "wiesz co? I tak cię kocham". Czasami cierpliwie czekam, dopiero po chwili głaszczę i śpiewam. Bardzo często używam słów "rozumiem" i "pomogę ci". Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy bunt czy płacz ma jakiś powód. A skoro jest powód to staram się go naprawić, a nie karcić. I mam jedną naczelną zasadę: bez względu na wszystko, na pracę, na wnerw, na pośpiech, na zaspanie - jeśli tego potrzebują to zawsze je przytulam. Jasne, wiele razy brakuje mi cierpliwości i wybucham. Ale później przychodzę, przepraszam i wyjaśniam wszystko, łącznie z tym, że nawet jeśli miałam powód to nie powinnam tak reagować. I zawsze przyznaję, że to nie ich wina, tylko to ja sobie nie poradziłam. Tłumaczę im też alternatywne zachowania, np. "okej, rozumiem, ale nie musiałaś jęczeć, żeby to powiedzieć, następnym razem możesz to powiedzieć tak ... ". Wyłącznie dzięki temu udało nam się wyjść z sytuacji beznadziejnych. Przerabiałyśmy potworne histerie, niechęć wobec mnie, nieposłuszeństwo, naderwanie więzi. Trudno uwierzyć, że tak proste rzeczy mogą pomóc, kiedy dziecko jest już "rozbestwione" do granic możliwości i przecież nawet krzyki i najostrzejsze wymiary kar nie skutkują. A jednak. To, co najprostsze i najmniej prawdopodobne pomaga najbardziej.

Wiele mam zarówno w internecie jak i w realu nie szczędzi słów na swoje dzieci: że nie słyszą, co się do nich mówi, że nie rozumieją, że nie wiedzą czego chcą. Mają problemy z nakłonieniem dziecka do pościelenia łóżka, z zachęceniem do ciekawych zabaw. Mamy starszaków narzekają na brak zaufania. A wystarczyłoby okazać więcej serca. Empatii. Ciepła. Cierpliwości. Spróbujcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.