poniedziałek, 29 lutego 2016

Gdyby urodziła się chora

Tulę ją w ramionach, a jej małe oczka ukrywają się pod powiekami. Rzęsy ciążą jej coraz bardziej, oddech zwalnia, dłonie miękko opierają się o moją pierś. Jest cisza i ciepło. Tak miłe, że sprzyjają wycieczkom dalekimi ścieżkami myśli. Więc rozmyślam i patrzę na jej promienną, uśpioną twarzyczkę. Głaszczę sprawne rączki i nóżki, wpadające każdego dnia w nowe tarapaty. Gładzę lśniące włosy, podskakujące w dziecięcym pędzie milion razy dziennie - teraz porozrzucane bezładnie, ale nieruchomo i spokojnie. Wsłuchuję się w muzykę jej cichego pochrapywania. I patrząc tak na nią czuję nadzwyczajną ulgę, że od czterech lat mam szczęście tulić, całować i wychowywać zdrowe dziecko.



Pamiętam, że w ciąży nie było dnia, żebym nie zastanawiała się nad zdrowiem mojego maleństwa. Nie raz płynęły mi łzy na myśl, że mogłoby być chore. Na chorobę nieuleczalną, śmiertelną, ciężką, przewlekłą. Przecież mogłoby tak się stać, ryzyko jest zawsze. Czy to za sprawą genów czy powikłań. Mogłoby tak się stać. Dlatego myślałam co by było, jak wyglądałby nasz świat. Czy choroba zmusiłaby nas do poszukiwania środków finansowych, czy byłby to tylko większy wysiłek włożony w wychowanie. Nie martwiłam się. Zastanawiałam. Wzruszałam. Obmyślałam plan awaryjny. Ale nigdy nie zadałam sobie pytania: CZY przyjmę to dziecko. Ani raz nie skreśliłam w myślach dziecka z zespołem Downa, uszkodzeniem mózgu czy jakimkolwiek zniekształceniem ciała. Ani raz nie pomyślałam, że NIE WARTO, gdyby okazało się, że moje dziecko będzie żyło tylko kilka godzin. Ani raz nie pomyślałam, że nas na nie nie stać.

Ta dziewczynka, ten kawałeczek mnie zawsze byłby moim cudem. Naszym, bo żadne z nas nie miało wątpliwości. Serce małego człowieka, które zaczęło bić obok mojego nie mogło przestać. Dlaczego miałabym to bicie przerywać? Wiem, że niektórzy tak robią, ale ja nie znajdowałam ku temu najmniejszego uzasadnienia. Moja wyobraźnia nie sięgała tak daleko, aby dogonić myśli osób decydujących się na aborcję lub oddanie dziecka ze względu na chorobę. Nie potrafiłam wyobrazić sobie uczucia pod tytułem 'brak miłości'. Ta kruszyna tak samo nadzwyczajnie by pachniała, ciepło się tuliła, ujmująco mruczała i szlochała w tęsknocie za mną. Tak samo byłabym jej mamą. Tak samo byłabym najważniejszą osobą w jej życiu. Bez niej tak samo czułabym niczym niewypełnioną pustkę. Byłaby drugą mną czy bym tego chciała czy nie.

Na szczęście chciałam. Bez wątpliwości, zbędnych pytań i zażaleń do Boga. Chciałam ją całą, dokładnie taką, jaka miała być. Gdyby nie mogła widzieć to malowałabym jej świat słowami. Gdyby nie mogła chodzić - nauczyłabym ją latać. Chciałam tego małego człowieka, żeby go kochać, pokazywać mu życie, śmiać się z nim i płakać. Czytać, tańczyć, podróżować. Czy byłoby to trudniejsze niż mając zdrowe dziecko? Naiwnie byłoby powiedzieć, że nie. Cierpienie i trud byłyby naszym chlebem powszednim. Ale w rodzinie nie chodzi o to, żebyśmy codziennie stąpali po dywanie z płatków róż. Zawsze, nawet w największym zdrowiu, w zamożności i pomyślności losu są dni ciężkie, gorzkie, nieprzewidziane i skrajnie niesprawiedliwe. Dlatego zawsze, ale to zawsze chodzi o to, żeby to swoje życie ŻYĆ. Brać się z nim za bary. I pokazywać naszą siłę temu małemu człowiekowi. Dowiadując się o tym, że nasz świat powiększy się o nowe życie, od razu miałam pewność, że właśnie nastąpiła rewolucja. 
I jakich rozmiarów by nie osiągnęła - godziliśmy się na nią bez mrugnięcia okiem.


2 komentarze:

  1. Mogłabym się podpisać pod każdym zdanem. Nie robiłam Pappa czy innych badań, ale przed kqżdym USG mocno trzymałam kciuki. Ściskam Cię mocno i Twoje mini-wersje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie robiłam żadnych badań prenatalnych. Nie miałam żadnych podstaw, zwłaszcza, że bez względu na ewentualną chorobę i tak urodziłabym dziecko. Jednak gdyby zdarzył się trzeci raz to chyba bym się zdecydowała. Żeby ew się przygotować lub podjąć leczenia.

      Usuń

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.