środa, 11 lipca 2018

Moje ciało nie jest przygotowane do lata. I nie będzie.



Kiedyś było tak, że w kwietniu/maju to dopiero niepewnym ruchem odrzucało się zimowe ubrania, a i tak tylko gdzieś na bok, a nie całkiem do sezonowego lamusa, bo przecież nigdy nic nie wiadomo. Dopiero wiosna się zaczynała i to ta zdradliwa! Lato natomiast było tożsame z wakacjami i trwało od rozdania cenzurek do ponownego włożenia mundurka szkolnego 1 września. Dwa miesiące, żeby się nie przegrzać. Teraz lato mamy w kwietniu, a z pięciu wyjątkowych pór roku powoli przechodzimy na system trójporowy - z pominięciem wiosny i jakże charakterystycznego dla polskiego klimatu przedwiośnia. Natura rozgrzewa nas coraz śmielej i w coraz wcześniejszych miesiącach.

Z duchem natury idą oczywiście czujni mentorzy zdrowego stylu życia i mecenasi płaskiego brzucha, którzy już w lutym zaczynają bić na alarm, że oto lato zbliża się wielkimi krokami i czy zdążyłaś już zrzucić zimowe kilogramy? Coraz częściej atakują nas przypomnienia, że zegar nieubłaganie tyka, lato naciera jak wariat, a my przecież jeszcze w tłuszczowej pierzynce. Leć na siłownię, kup sałatę, jedz tabletki odchudzające, bo nie zdążysz być slim, fit, healthy i green przed latem!

I tu się zatrzymam, bo oczywiście nie mam nic przeciwko dbaniu o zdrowie, sylwetkę czy kondycję. Nie wystawiam też środkowego palca trenerom motywacyjnym, inspiratorom czy innym promotorom. Bo dbanie o siebie, tworzenie planu, regularność ćwiczeń i zdrowe odżywianie to ja bardzo szanuję! Mi chodzi o szkodliwy slogan, który drażni mnie za każdym razem kiedy go widzę. Mam na myśli słowa: do wiosny, do lata, przed sezonem.

Bo te słowa oddziałują na naszą podświadomość: wiosną i latem zrzucamy z siebie warstwy ciuchów, a więc nasze ciało staje się coraz bardziej widoczne dla ludzi, czyli jest bardziej podatne na oceny, zatem opinia osób trzecich nas determinuje do ruchu i zmiany nawyków. Nawet jeśli przechodnie czy plażowicze nie epatują zniesmaczeniem na widok naszych fałdek to i tak przecież doskonale wiemy, że oni patrzą. I my doskonale wiemy co myślą! A wiemy, bo przecież media nas karmią takimi przekonaniami. W ten sposób jesteśmy nakręceni do przeciwdziałania tym wyimaginowanym ocenom i do gonienia za jakimiś sztucznymi ideałami. 

I właśnie to mnie drażni. Napędzanie przekonania, że NA LATO musimy wyglądać inaczej, lepiej, mamy coś zrzucać, poprawiać. A dlaczego nie NA ZIMĘ albo po prostu DLA SIEBIE?

Sezon letni sam w sobie jest bardziej motywujący, energetyczny, zapraszający do przebywania na świeżym powietrzu. Dostajemy witaminę D od słońca, a powietrze nie truje nas aż tak bardzo jak podczas zimowego rozpylania kominowych wyziewów. Aż się chce uprawiać sporty, albo chociaż wychodzić na spacery. Mamy lepszy i tańszy dostęp do warzyw i owoców, dzięki czemu nasza dieta sama się jakoś tak bardziej urozmaica i staje się zdrowsza. Dlatego nie rozumiem skąd taka potrzeba działań motywacyjnych pod tytułem "na lato". Tak naprawdę te wszystkie hasła "zadbaj o siebie", "zrzuć kilogramy" czy inne takie, bardziej wartościowe byłyby tuż po lecie. Bo wtedy dopada nas opieszałość, zrezygnowanie, melancholia i cały szereg defetystycznych odczuć. Ja bardzo chętnie poszłabym za mentorem, który motywowałby mnie do ćwiczeń i zdrowego odżywiania właśnie wtedy, kiedy najbardziej mi się nie chce, a zdrowe menu jakoś tak spada z piedestału, bo na spowite jesiennym grymasem serce najlepsza jest czekolada.

Dlatego ja na żadne lato przygotowana nie jestem i nie będę. Jeśli uprawiam sporty to po to, żeby świetnie spędzać czas z rodziną, dobrze się bawić i mieć lepsze samopoczucie, a nie żeby dostroić się do sezonowej mody. Jeśli lepiej mi wychodzi zdrowe odżywianie to dlatego, że na każdym kroku mijam stragany z owocami i warzywami, obok których wprost nie umiem przejść obojętnie, a nie dlatego, że letnie koktajle są dobrze promowane. A jeśli zrzucam kilogramy ubrań to dlatego, że jest gorąco, a nie dlatego, że moje ciało już zostało odpowiednio wyrzeźbione!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.