czwartek, 20 sierpnia 2015

Taka drobna uwaga: to są moje dzieci.

Obecnie każdy już wie, że w pewnych sytuacjach trzeba wtrącić się do cudzego wychowania i wejść z butami w czyjeś życie. Na przykład, kiedy trzeba wziąć w obronę obce dzieci bite lub wyzywane na ulicy czy w sąsiedztwie. Powstają nowe uświadamiające akcje i spoty, artykuły i komentarze, a my coraz odważniej przeciwstawiamy się agresji i przemocy. I dobrze, tak ma być. Tylko ... czy na pewno zawsze?

Nie, nie zawsze. Ludzie, słuchajcie: NIE ZAWSZE!

Niestety zaczynamy gubić gdzieś właściwą granicę. Nagle społeczności zaczyna przeszkadzać wszystko, co nie jest zgodne z jej widzimisię. Społeczność wychodzi więc z misją naprawy każdej patologicznej matki [czyli na przykład takiej, która założyła czapeczkę, albo właśnie nie założyła, albo też założyła nie w tym kolorze co trzeba] i po prostu piętnuje na każdym kroku.

Gdzie zatem są granice? Ja stawiam je dość wyraźnie.

Let's talk


Porozmawiajmy, pewnie, czemu nie. Uwielbiam dyskutować, przekonywać i dowiadywać się. Pomówmy o wychowaniu, o naszych - nawet odmiennych - metodach, o brudzie i sterylności, o zakazach i wolnej amerykance, o frytkach i muesli, o spaniu z dzieckiem i osobno. Ale nigdy, ale to nigdy nie mów mi, że robisz to lepiej niż ja. Nigdy nie próbuj narzucić mi swojego zdania, zwłaszcza jeśli mam przekonanie o słuszności mojego. Nie wmawiaj mi, że dziecko musi jeść czekoladę, bo jeśli nie to nie pozna smaku dzieciństwa i że mcdonald to świetne miejsce na rodzinny obiad, bo przecież są zestawy nazwane 'dla dzieci' i nawet można tam kupić jabłko. Słuchaj, ja ci nie powiem, że twój sposób żywienia popsuje twoim dzieciom zdrowie, a ty nie mów, że mój popsuje moim dzieciństwo. Deal?

Wierzchołek góry lodowej


Kiedy widzisz moje dziecko [nadmieńmy, że pierwszy raz w życiu], które leży na ziemi i wrzeszczy wniebogłosy, a ja stoję obok i 'tylko patrzę' to nie leć do mnie z pretensjami. Ja już i tak jestem bliska wybuchu, więc lepiej nie stawaj w polu rażenia. Tym bardziej, że nie masz pojęcia o tym, co działo się przez ostatnie pół godziny. Nie wiesz ilu sztuczek użyłam, żeby rozbawić małego złośnika, ale bunt wygrał. Nie wiesz ilu siniaków od ugryzień i kopniaków dorobiłam się na całej mnie. I nie wiesz, że mając do wyboru: 1. nawrzeszczeć, szarpnąć i zakneblować lub 2. policzyć do dziesięciu i dać sobie radę na spokojnie - wybieram to drugie. W sytuacji, kiedy widzisz tylko wierzchołek góry lodowej zasada prosta jak budowa cepa: NIE WIESZ? - NIE SĄDŹ.

Rodzina rządzi się własnymi prawami


Fakt, że jesteś częścią mojej rodziny nie oznacza, że wolno ci więcej. Nie mów do mojego dziecka 'a co ci tam mama będzie zabraniać, masz od ciotki herbatkę/piankę z piwka/soczek'. Umówmy się: ja nie wleję ci do gardła mleka z cycka, a ty nie wlewaj do gardła dziecka swoich rewelacji. I nie podważaj mojego autorytetu. Okej?

Nie rób z moich dzieci małpek cyrkowych. Nie podoba mi się, kiedy ktoś stawia dziecko przed zgromadzoną wokół świątecznego stołu publiką, każe mu coś powtarzać, a następnie wykrzykuje chóralne pochwały, a nierzadko i bez ogródek się z niego śmieje. Szerzej poruszyłam ten temat w tekście Przestańmy się w końcu śmiać, który klasyfikuje negatywne rodzaje wyśmiewania i bardzo dokładnie opisuje co według mnie jest w nich nie tak. Przeczytaj i zastanów się nad szacunkiem dla małego człowieka.

Nie obrażaj się na mnie, kiedy proszę o chwilę spokoju dla dziecka, gdy chce obejrzeć bajkę. Ma swoje 10 minut i ma prawo skupić się na tym, co robi. Koncentracja to ważna sprawa, a ja uważam, że warto ją ćwiczyć w każdej sytuacji. Pytanie o to czy idzie jutro do przedszkola i jak ma na imię jego miś może spokojnie te 10 minut zaczekać. Prawda?

Obcy


Kiedy idziesz ulicą i znasz nas od 5 sekund, obserwując jak moje dzieci sobie biegną to nie strosz piór i nie zgrzytaj zębami. Nie musisz rozmawiać niby to ze swoim partnerem, ale tak głośno, żebym usłyszała o strasznej nieodpowiedzialności, że dzieci biegają. Nie wskazuj na moje dzieci palcem, orzekając z naburmuszeniem, że ty to takie dzieci byś trzymała i wychowała.

I nie nazywaj moich dzieci bachorami, bo nie masz prawa nas obrażać. My tego nie robimy.


Żyj i daj żyć innym. I szanuj może też.

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dzięki Matka! Lżej mi, że nie tylko ja już czasami nie wytrzymuję w ludźmi.

      Usuń
  2. Niestety, wszyscy są ekspertami od cudzych dzieci. Często nawet osoby które same dzieci nie mają, ale i tak wiedzą lepiej jak być rodzicem. Ich dzieci przecież by się tak nie zachowywały, oni by je dobrze wychowali. Nie to co ten niekompetentny rodzic od siedmiu boleści co nawet nad swoim dzieckiem nie potrafi zapanować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to bardzo dotkliwa prawda. Dużo można zrozumieć, dużo tolerować, ale kiedy ktoś zaczyna swoimi wyjątkowo nieuprzejmymi komentarzami psuć nam spacer, albo wręcz nas obraża - to już jest nie do zniesienia! I niestety tak jest, że bezdzietni mają najwięcej do powiedzenia.

      Usuń

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.