czwartek, 9 kwietnia 2015

Dlaczego ateiści nie mogą obchodzić Wielkanocy.

Wielkanoc to największe i najważniejsze święto Chrześcijan. Dlatego przygotowują się na nie pracowicie czyszcząc swoje podwórka - zarówno te domowe jak i duchowe. Dla Chrześcijan to Triumf, Zbawienie i Nadzieja, więc wirują ze szczęścia. Wybaczają, szanują, kochają, zmartwychwstają. Dopóki ktoś im tego entuzjazmu nie zburzy. Kto? Ci wszyscy ateiści.



Rozwiedzeni z Kościołem, wierzący w nic. To ci, których nikt do wspólnego stołu z koszyczkiem nie zapraszał. A oni pchają się ze święconką, zjadają mazurek i babkę i żurek. Bywa że i palmę robią na niedzielę wstecz. Więcej - cieszą się, odpoczywają i świętują. Jakim prawem?

A jakim prawem dobrzy Chrześcijanie sprzed ołtarza, tak piękni i mądrzy, gdy śpiewają pacierze fałszują obraz religii i okazują się zwykłymi oszustami? Oszukują siebie i innych, że wiara polega na zamknięciu się w kuluarach i kółkach różańcowych. Oszukują, że do świąt i tradycji mają prawo tylko zdeklarowani wyznawcy. Oszukują, że Chrześcijanin ma prawo gremialnie osądzać sprawiedliwość innych. Oszukują, że pewne sfery życia społecznego i publicznego są zarezerwowane tylko dla nich. A wszyscy w te brednie wierzą i szydzą z Kościoła.

Tymczasem to przeciwieństwo religijności i sensu wiary. Nie mamy nikogo wyrzucać z naszego podwórka, poniżać i oceniać. Jeśli wiem, że robię dobrze, wierząc to po prostu wierzę. Ktoś inny czuje i myśli inaczej? Jego prawo, które nota bene dał mu Bóg. Więc jeśli w Niego wierzę to szanuję również to prawo - wolnej woli. Nie podoba ci się, że ktoś maluje jajka, ale nie idzie na rezurekcję? To pokaż mu co fajnego jest w tej mszy. Nie podoba ci się whisky w wielkopiątkowy wieczór? Pokaż co wartościowego jest w poście. Jeśli nie potrafisz, a jedyne czym możesz dać przykład jest jad - to daj spokój. Szacunek do drugiego człowieka wystarczy.

"Bo religia, rumiany kolego, to nie taca i rewia pacierzy. To jest wiara w każdego bliźniego i nadzieja, że on też tak wierzy" - Andrzej Sikorowski.

Poza tym jak ten entuzjazm związany z Wielkanocą można w tak łatwy sposób popsuć? Czytając czyjś komentarz w necie, nasłuchując gadki w tv czy pod szkolnym ogrodzeniem? Słuchasz tego i myślisz sobie 'hipokryci', 'jakim prawem świętują', 'oni nas wyśmiewają' i czar świąt sypie się jak domek z kart. Więc chyba gdzieś się coś zepsuło. Gdzieś na wysokości fundamentu religijnego.

W Wielką Sobotę z mojego okna widziałam rzesze ludzi wracających z kościoła z koszyczkami. Widok prawie jak co niedziela. Prawie, bo w tłum eleganckich, pachnącymi na odległość babć i odświętnych, jak z obrazka rodzin wmieszali się jeszcze inni. Tacy, którzy w niedziele tędy nie chodzą. Tacy, których spotykam na blokowiskach i czasami boję się obok nich przejść. Tacy w dresach. Oni też szli z koszyczkami. Nie zbulwersował mnie ich widok ani nie zmącił świątecznego nastroju. Raczej zastanowił i przyprawił o uśmiech. Bo może jednak nie są aż tacy źli, na jakich wyglądają i może nie będę się bała idąc następnym razem między blokami.

P.S.
Wierzę, jestem Chrześcijanką. Znam ateistów, Prawosławnych, Ewangelików. Spoko ludzie, serio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.