środa, 15 kwietnia 2015

Kocham Cię, nawet w środku snu



Jest środek nocy. Słyszę człapanie małych bosych stóp, z każdym krokiem bliższe, głośniejsze. Po chwili czuję gramolenie się pod kołdrę. Ciepłe, delikatne przytulenie, muśnięcie w policzek i zawsze pęk włosów na twarzy. Jeszcze chwilkę trwa przyjmowanie wygodnej pozycji i ... nastaje cisza, która błogo trwa do rana.


Tak przychodzisz do mnie co noc. Scenariusz tej wyprawy znam na przestrzał i zawsze czekam kiedy ją odbędziesz. Kiedy sennym krokiem przemierzysz po omacku zaułki drogi między Twoim pokojem, a moim łóżkiem. Znasz ten szlak już na pamięć, pokonujesz go bez trudu pod płaszczem ciemności, nawet kiedy duktu nie oświetla księżyc. Jedną ręką przecierasz senne oczęta, a drugą ciągniesz za sobą ukochaną rybkę z w pół urwaną czapą. A później tymi rączętami oplatasz moją szyję.

Nie jesteś dla mnie utrapieniem, przeszkodą w wypoczynku ani zaburzeniem relacji partnerskich. Nie wyszarpujesz nam naszej przestrzeni małżeńskiej, nie zagarniasz intymności. Jesteś jak dobry sen, na który się czeka z utęsknieniem, który chce się śnić bez końca, z którego ani mi się śni wybudzać. Jesteś jak lepsza strona nocy, która czasami bywa groźna i nieprzyjemna. Twoje miejsce jest z nami, obok nas i tak już będzie i nic tego nie zmieni. Nawet noc.

Uwielbiam budzić się, słysząc Twój oddech, widząc Ciebie obok - taką spokojną, ufną, odległą myślami. Twoje zamknięte powieki, otwierające się leniwie, łapiące nieśmiało zwiastuny dnia.
Albo kiedy przez sen czuję twoje palce, tańczące na moim policzku, kiedy słyszę szeptane 'mamoooo' - tak, żeby nie obudzić, ale jednak trochę obudzić. Kiedy otwieram oczy i widzę Twoją promienną buzię, szukającą mojego wzroku. Kiedy się budzisz - wtedy nastaje świt. Jesteś promykiem oswajającym mnie z niepewnością nadchodzącego 'dziś'. Czasami marudzisz i się złościsz, wtedy zaczynamy dzień burzliwie. Ale burza z Tobą nie zatapia mojej łodzi, a jedynie napędza ją, silniej dmąc w żagle.

Mówisz do mnie 'mamo, wstawaj! chodźmy na śniadanie' - tak po prostu, szybko, bezkompromisowo - tak, jak nie lubię. Ale nie zamieniłabym tych słów na żadne dodatkowe 5 minut snu. Choć ... czasami tak się zdarza, czasami potrzebuję. Czasami idziesz z tatą, mówisz, że przygotujesz dla mnie śniadanie i herbatkę, żebym się lepiej poczuła. A ja wtedy rozprostowuję się wygodnie na łóżku i rozmyślam. Że to niezwykłe uczucie wiedzieć, że jest ktoś, kto potrzebuje mnie nawet we śnie. Że psychologowie muszą się mylić. A może po prostu mam takiego farta, że Twoje nocne wędrówki nie są męczące, ale tak przyjemne i oczekiwane? Że pierwsze pół nocy zostawiasz nam dla nas, że nie wchodzisz nam na głowę dosłownie i w przenośni? Może jesteś wyjątkowa?

Może potrzebujemy siebie tak samo i tak mocno, że nawet w środku snu.




Ten tekst otrzymał wyróżnienie w cotygodniowym rankingu wpisów blogowych #BlogowyCzwartek na portalu Mądrzy Rodzice [<- kliknij, aby zobaczyć całe zestawienie]


6 komentarzy:

Spodobał Ci się tekst? - skomentuj. Nie spodobał? - udostępnij.
Albo i na odwrót.